czwartek, 28 maja 2009

Samochód na firmamencie

„Przeczuwaliście na pewno, że jest tylko kwestią czasu, zanim ludzie zapragną posiadać jakiegoś rodzaju maszyny latające, które zastąpią samochody. Oczywiście, maszyny te będą musiały dysponować możliwościami VTOL, być łatwe w obsłudze, tanie w utrzymaniu, dostępne i bezpieczne. Cóż, wszyscy tutaj – w Moller International – wierzymy, że nadchodzi coś, co spełni te marzenia. Tym czymś stanie się pojazd nazwany M400 Skycar”.
www.moller.com

Marzenie i mrzonka? Absolutnie nie. Latające samochody rozpalały co prawda wyobraźnię wielu twórców z branży rozrywkowej – wspomnę tutaj reżyserów i realizatorów filmów science-fiction (z kultowym moim zdaniem obrazem Luca Besson „Piąty element”; polecam tym, którzy nie widzieli, dodatkowym argumentem może być atrakcyjna Mila Jovovich), ale jak się okazuje – nie tylko.

Poważni inżynierowie już od dawna poszukiwali „aparatów” latających zdolnych do pionowego startu i lądowania i oczywiście pokonywania odległości we w pełni kontrolowanym locie poziomym. Takie możliwości zapewniały śmigłowce. Jednak wiele z ich wad (trudności w pilotażu, ograniczenia manewrowe; chociaż trudno o nich mówić, podziwiając w locie tak „ekstremalne maszyny”, jak: Super Huey, Tomahawk czy Sikorsky Black Hawk), powodowało, iż szukano innych rozwiązań. Rozwiązań określanych terminem VTOL.
Vertical Take Off and Landing

...oznacza dokładnie „pionowy start i lądowanie”, a używane jest w lotnictwie w odniesieniu do samolotów zdolnych do wykonywania takich manewrów. Wbrew pozorom niewiele samolotów zasługuje na takie określenie. Statki powietrzne, takie jak wspomniane śmigłowce, autożyra, żyroplany czy balony nie należą do tej kategorii. Poza tym większość samolotów VTOL może także startować i lądować w sposób konwencjonalny (CTOL) lub skrócony (STOL), dlatego też w rzeczywistości należą one do klasy V/STOL i oznaczenia te czasami stosuje się w sposób zamienny. Inne z kolei działają tylko i wyłącznie w trybie VTOL – ze względu na brak podwozia umożliwiającego ruch poziomy. Skycar inżyniera Paula Mollera ma być na tle istniejących konstrukcji czymś zupełnie nowym.
Narodziny koncepcji

W 1928 roku Nikola Tesla opatentował aparat latający, który nazwał „Flivver”. Był to jeden z pierwszych samolotów typu VTOL. Na przełomie lat 50. i 60. XX wieku projektowano liczne prototypy samolotów myśliwskich, mających cechy samolotów VTOL. Była to reakcja na groźbę zniszczenia wszystkich lotnisk podczas ewentualnego pierwszego ataku (and. First Strike), przez bombowce uzbrojone w broń jądrową, która mogła pozostawić kraj bez ochrony własnych myśliwców przed kolejnymi nalotami. Rozwiązaniem miały być samoloty myśliwskie typu VTOL, które byłyby zdolne do startów i lądowań z każdego miejsca, a zniszczenie lotnisk nie zmniejszało by ich wartości bojowej.

W rzeczywistości koszty zbudowania samolotu o własnościach VTOL okazały się olbrzymie. Główną, żeby nie powiedzieć – jedyną – korzyścią była łatwość przerzucania samolotów, natomiast zapewnienie im zaopatrzenia w paliwo i uzbrojenie już nie było tak proste. W połowie lat 60. ubiegłego stulecia zainteresowanie samolotami VTOL spadło, prawdopodobnie ze względu na wprowadzenie międzykontynentalnych pocisków rakietowych wyposażonych w głowice jądrowe. Obecnie w praktycznym użyciu są tylko dwa rodzaje samolotów typu VTOL (w rzeczywistości, V/STOL): Bell- Boeing V-22 Osprey, a także BAe Harrier oraz jego amerykańska wersja Boeing AV-8B Harrier II. Wspominane maszyny doskonale sprawdzają się w lotnictwie morskim, ratowniczym, a Harriery swój chrzest bojowy przeszły podczas bitwy o Falklandy.
Latający samochód

Z dzieciństwa zapamiętałem ostatnią stronę tygodnika „Motor”, na której zamieszczano „Moto-notki”, „Moto-plotki”; szczególnie w pamięci zapadły mi dwa zdjęcia: jedno przedstawiające pokraczny czterokołowy samochodzik, ciągnący na przyczepie skrzydła i ogon – zdawać by się mogło – samolotu lub motoszybowca. Drugie przedstawiało ten sam „samochodzik” już... w locie, z doczepionymi, wcześniej przewiezionymi na przyczepce, elementami.

Pomysł inżyniera Mollera to rozwinięcie tej koncepcji; pojazdu zdolnego do przemieszczania się samodzielnie drogą kołową, ale także zdolnego do lotu. Ideałem byłby taki pojazd, który nie wymaga montażu dodatkowych elementów, zajmuje niewiele więcej miejsca niż popularny samochód, umożliwia wykonywanie naziemnych manewrów, wreszcie – charakteryzuje się zaletami do tej pory dostępnymi wyłącznie dla bojowych maszyn VTOL.
Moller Skycar...

...jest prototypowym osobistym statkiem powietrznym, prawdziwym „latającym samochodem”, który prawdopodobnie będzie pierwszym pojazdem tego typu wprowadzonym do masowej produkcji (zgodnie z zamierzeniami twórców nastąpi to prawdopodobnie w 2009 roku). Pojazd powietrzny o nazwie M400, nad którym nadal trwają prace, w założeniu ma umożliwiać „przewiezienie” do 4 osób. Kontrola pojazdu – dzięki zastosowaniu w szerokim zakresie automatyki – nie będzie wymagać znajomości technik tradycyjnego pilotażu, będzie odbywać się intuicyjnie; potrzebne będzie jedynie wskazanie kierunku lotu i określenie jego prędkości.

Proponowane specyfikacje pojazdu mówią: o prędkości maksymalnej dochodzącej do – bagatela – 600 km/h, ośmiu ekologicznych silnikach rotacyjnych, rozmiarach samochodu klasy kompakt, wreszcie: poborze paliwa porównywalnym do zwykłego samochodu (silniki Wankla słyną nie tylko z problemów z uszczelnieniem tłoka, ale także z możliwej do uzyskania wysokiej mocy przy niskiej pojemności i masie, dużym momencie obrotowym, a ostatnio – za sprawą m.in. konstrukcji Mazdy – z ekonomiki spalania). System ratowniczy w postaci spadochronu – w celu zapewnienia bezpieczeństwa – powoli staje się standardem w lotnictwie ultralekkim i lekkim, jego zastosowanie jest więc czymś oczywistym, podobnie jak zapewnienie możliwości jazdy po dobrej nawierzchni (Skycar to „samochód” miejski) na krótkich dystansach.
Rozwiązania techniczne

Żeby sprostać wymogom zapewnienia mocy wystarczającej dla swobodnego manewrowania pojazdem w locie, w zawisie i swobodnego wznoszenia i opadania w przypadku manewrów startu i lądowania, niezbędne było wykorzystanie silników zapewniających wysoki współczynnik mocy w stosunku do masy i zużycia paliwa (rozmiary Skycara ograniczają przestrzeń przeznaczoną na zbiornik paliwa). Twórcy pojazdu przeprowadzili prostą analizę poszukiwanego źródła napędu i sformułowali następujące wnioski:

Aby uzyskać stosunek mocy rzędu 2 HP/lb (przeliczyć!), przy jednoczesnym zapewnieniu minimalnego zużycia paliwa, do wyboru pozostają jedynie dwa silniki:

* turbodoładowany, zasilany wtryskiem silnik dwysuwowy – ale taki silnik, możliwy do wykorzystania w maszynach latających, musiałby zostać dopiero wynaleziony;

* silnik rotacyjny, z aluminiową głowicą i wirującym tłokiem chłodzonym cieczą.

Takie silniki są obecnie produkowane. I takie zastosowano w prototypowym M400 Skycar.

Bardzo dużą wagę przy opracowaniu założeń konstrukcyjnych przywiązano do kwestii bezpieczeństwa. Zdublowano silniki, co oznacza w praktyce, iż w widocznych na zdjęciach obrotowych komorach umieszczono po dwa rotacyjne silniki. Awaria jednego z nich w niczym nie ogranicza zdolności manewrowych pojazdu. System komputerowy zapewnia kontrolę nad zachowaniem stabilności w locie pojazdu. Jego elementy zostały opracowane na zasadzie systemu rozproszonego, w przypadku awarii jednego z podzespołów, pozostałe elementy są w stanie przejąć jego rolę, a Skycar może kontynuować lot w trybie awaryjnym. Uzupełnieniem jest system bezpieczeństwa w postaci podwójnych spadochronów... Czy on lata?
Do tej pory przeprowadzano proste doświadczenia, podczas których Skycar unosił się kilkanaście metrów nad ziemią, po czym lądował - są to jak na razie jedyne zarejestrowane próby pojazdu, które można zobaczyć w Internecie.

Aktualnie trwają prace nad większymi silnikami, w drugiej połowie 2007 r. przeprowadzone mają być poważniejsze testy. Jako ciekawostkę warto zacytować za „Wikipedią”, iż w nadawanym na telewizyjnym kanale Discovery programie „Pogromcy Mitów” (Myth busters) stwierdzono, iż na projekt wydano już ponad 200 milionów USD.

Pozostaje nam śledzić internetową stronę Moller International w poszukiwaniu najnowszych informacji i w przerwie odliczania do Euro 2012 – odliczać czas pozostały do 2009 roku, w którym to „latający samochód” ma trafić do sprzedaży. Ci, którzy niecierpliwią się, wpłat dokonywać mogą już teraz. Ale uwaga – pamiętajmy, co spotkało właścicieli przedpłat na PF 126p...

Maciej Stanisławski, źródło: www.designnews.pl

8 komentarzy:

  1. Super aż dziw że to lata.
    http://www.samolotyblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ciekawe

    http://samolotowoo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. http://girlinthecockpit.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawa maszyna, zastanawiam się jak lata :)

    Zapraszam na nasze forum

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowita maszyna, fajnie by było mieć coś takiego na własność ale póki co zostaje tylko program do rozliczania pit.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa maszyna, fajnie byłoby mieć taką na właśność.
    Ale do tego to musiałby być Jet Partner. Samemu raczej nigdy nie zarobimy na taki gadżet.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń